
Depresja to wciąż niejako temat tabu w naszym społeczeństwie. Niechętnie się o niej mówi, jeszcze mniej naucza. Kiedy dowiadujemy się, że wśród naszych znajomych lub rodziny ktoś na nią zachorował, zazwyczaj robimy wielkie oczy, zadając pytanie „ależ jak to możliwe, przecież to taki uśmiechnięty i radosny człowiek!”. Po drugiej stronie zaś cierpiący na depresję nie chce się do niej przyznać, nawet przed sobą, a to przecież pierwszy krok ku wyzdrowieniu. Trwoży nas łatka wariata – tego który chodzi do „świrologa” i bierze „prochy”. A przecież chodzi o nasze zdrowie, prawda? Więc dlaczego najczęściej spychamy je na drugi plan?
Chyba nie skłamię, jeśli napiszę, iż prawdopodobnie większość z nas, w ten czy inny sposób, zetknęła się z jakąś formą depresji. Mamy o niej bardziej lub mniej mgliste pojęcie. Czasem nawet potrafimy dopatrzeć się jej u innych, niekiedy możemy zapobiegać jej intensyfikacji, np. kierując chorego do profesjonalisty, starając się ulżyć poszarganej duszy. Co jednak, jeśli źródło problemu jest tak głęboko zakorzenione, że nie potrafimy go dostrzec? Co jeśli cierpimy na depresję ukrytą?
Terrence Real pisząc ponad dwadzieścia lat temu, poruszył wciąż aktualny i poważny temat depresji wśród mężczyzn, a konkretnie depresji ukrytej. Przyznam szczerze, że do tej pory nie znałem tego terminu i nie sądziłem, że depresja może ukrywać się niczym zamaskowany złoczyńca, kierujący ciemnymi interesami zza kulis. Real wyjaśnia jak taki ukryty demon potrafi wytrzebić od wczesnego dzieciństwa ducha żywotności, chwiejąc balans pomiędzy tym, co odpowiada za szczęście a tym, co wpajano nam, że „powinniśmy” robić. Rodzice, zwłaszcza ojcowie, stanowią katalizator naszego jestestwa, sterując męskością1, kształtując ją i nie dopuszczając do niej najmniejszej skazy „nie-męskości”, czyli czegokolwiek, co mogłoby razić dumę. Pewnie wielu z was słyszało, że mężczyzna nie może być miękki, nie może się mazgaić, nie może mówić o swoich emocjach, nie może nosić „pedalskich” ciuchów. Ta dychotomia między mężczyznami a kobietami polega między innymi na tym, iż dziewczynki od najmłodszych lat afirmuje się pozytywnymi twierdzeniami, zaś chłopców podwójną negacją. Przykładowo i w wielkim skrócie wygląda to tak:
Kobieta: powinna być uczuciowa.
Mężczyzna: nie może być uczuciowy.
Nauczeni tradycjami i wartościami rodzinnymi nie zdajemy sobie sprawy, że powielamy błędy naszych rodziców, choć bardzo chcielibyśmy ich uniknąć. Psycholog przytacza kilka przypadków swoich pacjentów, którzy często na skraju własnej wytrzymałości, upadają i dopuszczają się haniebnych czynów, tworząc kalkę przeżyć z dzieciństwa. Często nie zdają sobie z tego sprawy, zamykając na klucz drzwi do głęboko ukrytej, ciemnej piwniczki wypełnionej bolesnymi wspomnieniami. Wyrzucają klucz, zapominają o piwniczce, a przypadkiem zapytani o jej zawartość, „nie chcą o tym mówić”. Wyłowienie tego klucza na powierzchnię świadomości następuje dopiero na profesjonalnej terapii, często nawet po kilku miesiącach żmudnej pracy.
Muszę przyznać, że mimo niezbyt codziennego tematu, książka wciągnęła mnie na całego i skończyłem ją zaledwie w trzy dni. Przypisuję to ciekawemu, przystępnemu językowi autora, a także konstrukcji książki, jaką autor zastosował, przytaczając swoje rozmowy z pacjentami w formie barwnych dialogów, dzięki czemu czytałem z zapartym tchem kolejne losy schorowanych mężczyzn i ich rodzin. Real przyznaje, że w młodości miał nieudane próby pisarskie, choć nie wiem, dlaczego, gdyż pisze jak wytrawny prozaik.
Nie chcę o tym mówić to przykry przykład tego jak patriarchalny świat kształtuje naszą psychikę i nierzadko próbuje narzucić nam role, w których najwyraźniej nie radzimy sobie zbyt dobrze. Nie oznacza to, że książka jest skierowana tylko do mężczyzn, bo przecież depresja w swoim spektrum nie dotyka tylko chorego, ale promieniuje na całe jego otoczenie, niezależnie od tego czy byłaby to jawna depresja, czy ukryta.
Kończąc, pozwalam przemówić kanadyjskiemu psychologowi Jordanowi Petersonowi, który zdaje się mieć antidotum na problem przedstawiony przeze mnie w pierwszym akapicie:
„Zasługujemy na pewien szacunek. Ty również zasługujesz na pewien szacunek. Jesteś kimś ważnym – zarówno dla innych, jak i dla ciebie. Masz do odegrania jakąś rolę w dziejach świata. Z tego powodu jesteś zobligowany do dbania o siebie. Powinieneś pomagać i być dla siebie dobry, tak samo, jak pomagasz i jesteś dobry dla kogoś, kogo chronisz. […] Zacznij od traktowania siebie tak, jak traktujesz osoby, na których ci zależy.”2
1 Co ciekawe, męskość jest rzeczownikiem rodzaju żeńskiego.
2 Peterson Jordan B., 12 życiowych zasad. Antidotum na chaos, Fijorr Publishing, Wrocław 2018.
Recenzja pojawiła się pierwotnie na stronie Kultura na co dzień