
Cyberpunk szturmem podbija polski rynek wydawniczy. Wszystko dzięki nieprzeciętnej i jednej z najlepszych premier (i jednocześnie najbardziej rozczarowujących, ale o tym przy okazji innej recenzji) na rynku gier komputerowych – Cyberpunk 2077. Nic dziwnego, że wielu chce uszczknąć nieco sukcesu dla siebie. Napiszę bezczelnie – każdy chce podpiąć się pod markę CP2077. I jak to w życiu bywa, korporacyjne jednostki dość pretensjonalnie podchodzą do tematyki i nie kryją się ze swoimi zamiarami licząc na szybki zysk. Zaś prawdziwi uliczni punkowie odnajdują się w cyberpunkowej transformacji i pokazują, że z odpowiednim podejściem każdą konwencję można przywrócić do życia. Jednym słowem cyberpunk nie umarł i ma się całkiem dobrze.
Cyberpunk Girls to zbiór opowiadań skompilowanych spod klawiatury pisarskiej supergrupy sześciu autorek, głównie kojarzonych z rodzimym rynkiem fantastyki. Choć opowiadania tyczą się jednej tematyki, ich motyw przewodni, konwencja czy klimat są znamienne i unikalne dla każdej z artystek. Czytając kolejne z siedmiu opowiadań, na nowo zatapiałem się w przesiąknięty estetyką brudnego, cybernetycznego, niesprawiedliwego i brutalnego świata wypełnionego niejednoznacznie moralnymi postaciami, augmentacjami, wszczepami, infostradą danych, półświatkiem kurierów żyjących na krawędzi prawa, gangami rządzącymi dzielnicami bezprawia. Wszystkie podzespoły niezbędne do działania gatunku.
Zawsze doceniam dobry klimat i głębokie zaangażowanie w budowanie świata przedstawionego, zadanie nie lada łatwe zwłaszcza dla krótkiej formy jaką jest opowiadanie. Paniom się to udaje, każdy świat wyróżnia się dystyngowaną cechą – raz jest to alternatywna przyszłość z nowym szczepem koronawiorusa w tle, kiedy indziej miasto gangusów (trochę kojarzących się z kultowym Akirą) jeżdżących na motorach i biorących udział w (dość niespodziewanie) legalnych wyścigach. Skażone metropolie, czy stworzona na bazie technologii owadopodobnych obcych nowa forma komunikacji telepatycznej służąca jako narzędzie techników kryminalistycznych (a tu jakoś skojarzenie padło na Grę Endera). Każde opowiadanie mogłoby bezproblemowo urosnąć do rozmiarów pełnoprawnej książki (zwłaszcza Heartbyte Martyny Raduchowskiej pozytywnie nadszarpnął moje elektronicznie serduszko i jeśli autorka to czyta, to mam nadzieję, że zastanowi się nad rozbudowaniem tej historii).
Natomiast z klimatem bez krzepkiego protagonisty jest jak ze sportowym samochodem bez silnika. Przyciąga oko i zapiera dech w piersiach, ale nigdzie nie pojedzie. Autorki dobrze o tym wiedzą, kreując ciekawe bohaterki próbujące odnaleźć się w rzeczywistości codziennych problemów niecodziennej rzeczywistości. Ich wrogiem jest niesprawiedliwy system, korporacyjne zagrywki, głęboko zakorzeniona cybernetycznie technologia trawiąca organizmy biologiczne, transformując je w nowy, lepszy (?) ekosystem. Wartka akcja, ciekawe zwroty fabularne, płynne dialogi – cyberpunkowe dziewczyny to rozumieją.
Ciągle tęsknie do wypełnionego po brzegi niebezpiecznymi danymi, ukrytymi w moralnie zachwianym przez nadmierny zalew technologii półświatku. Zadaję sobie pytanie gdzie jest granica, kiedy przestaniemy zespalać się z cyfrowym światem nie zaprzedając mu całkiem naszej duszy, która w końcu kiedyś zostanie przez niego całkowicie przetrawiona. Nie unicestwiona, to na pewno nie, ale przekalkulowana na bity, nowe formy bytowania, o których jeszcze rozważamy w sferze filozofowania. Takie książki jak Cyberpunk Girls znowu zaspokajają tę niezdrową ciekawość i jednocześnie budzą we mnie kolejne pytania na temat przyszłości człowieczeństwa. Bo pod przykrywką każdej dobrej fantastyki stoi autentycznie ważkie pytanie – kim naprawdę jesteśmy i co czyni nas ludźmi?
2 myśli w temacie “„Cyberpunk Girls” – cyberpunk’s not dead”