„Śledztwo” – o nieustannym rozwoju

Śledztwo Stanisław Lem

Każdy z nas nieustannie się rozwija. Może się to wydawać nieoczywiste, ale wszystko zależy od szybkości z jaką ten rozwój wpływa na naszą strukturę działania. Jedni dokładnie wiedzą, w którym kierunku się udać i z nieprzejednaną mocą dążą do celu szybko osiągając rezultaty. Inni rozwarstwiają się na wiele kategorii, ich spektrum jest szersze i niekiedy rozwój może zanikać za horyzontem wielu szczytów do osiągnięcia, ale nadal tam jest, po prostu trudniej go dostrzec. Ostatnia grupa zaś często kręci się dookoła, zapada w spiralę długotrwałego marazmu nie widząc szansy zmiany na lepsze. Jednak nawet takie długotrwałe bieganie w kółko jest progresem. Pozwala na moment zastanowienia i spojrzenia z każdej strony na problem, wokół którego krążymy. A nabierając wystarczającego pędu, w końcu wystrzelimy w kierunku pożądanego celu.

W moich oczach Śledztwo Lema jest właśnie taką spiralą, problemem z którym mierzył się Lem i po zakończeniu dał mu perspektywę i przemyślenia oraz doświadczenie dalszego rozwozu w gatunku kryminału, który rozwinął i doszlifował w fantastycznym Katarze ponad dekadę później. Udaje mu się utrzymać klimat ponurej, zamglonej Anglii, lecz jego postaciom brakuje wyrazistości znanym z późniejszych dzieł pisarza. Dialogi nie brzmią zbyt wiarygodnie, są wyszukane i niekiedy szekspirowskie, ale nie w sensie przynależności kulturowej wysp brytyjskich, a bardziej trącących delikatną sztywnością i przesyconych rozważaniami filozoficznymi, z których autor jest znany, ale w Śledztwie zaczyna dopiero kuć swoją formę.

Nomen omen śledztwo budziło we mnie pewnego rodzaju zainteresowanie, motyw przemieszczających się zwłok i prób logicznych wyjaśnień na temat niesamowitego zjawiska zakrawa o mocną fantastykę lub misternie skonstruowany thriller, lecz punkt kulminacyjny rozmył się w finale pozostawiając mnie nieukontentowanego i niezbyt skorego do rozmyślań metafizycznych rodem z Głosu Pana czy Solaris. Być może sam jestem sobie winien sięgając pierwej po Katar, który wszystkie wspomniane elementy znacząco podkręca na skali emocjonalno-intelektualnej i doszukiwałem się nazbyt rażących różnic pomiędzy dwoma dziełami. Niemniej jednak nie uważam czas z książką za stracony, dobrze jest zobaczyć jak Wielcy rozwijali się na przestrzeni lat i dostrzec w nich lustrzane odbicie samego siebie, który również stale rozwija się, nigdy, przenigdy nie stojąc w miejscu.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s