„Mierząc ku gwiazdom. Apollo 11 i kosmiczny wyścig”

Mierząc ku Gwiazdom Apollo 11 James Donovan Bellona

Społeczeństwo nie może oprzeć się przypływom fantazji o człowieku herosie, niezłomnym podróżniku pokonującym wszelakie bariery postawione przez los. Niestraszne nam wysokie góry, wzburzone morze, nadziemne przestworza. Sky is the limit, mówiono – niebo jest granicą. Ale nie jest granicą ostateczną, nie dla nas. Od lat pragnęliśmy opuścić naszą planetę i uszczknąć nieco kosmicznej tajemnicy, może nieco magicznej, a już na pewno przystrojonej religijnym romantyzmem o niebiosach. I udało się, przy wspólnym wysiłku, choć zawartym w warunkach presji żelaznej kurtyny i napędzaną energią zimnej wojny, która przyspieszyła kosmiczne podróże o całe lata, jeśli nie dekady.

O pierwszym lądowaniu na Księżycu i ekipie Apollo 11 wiemy już całkiem sporo. Obrazki i zapiski z tego wiekopomnego wydarzenia na stałe wpisały się w kanon zarówno popkultury jak i ogólnej świadomości ziemskiej. Jednak zawiłe procesy technologiczne i polityczne, które umożliwiły ten moment, z reguły są pomijane, jakby niegodne uwagi z powodu mało seksownej i trudno przyswajalnej natury. Produkt uboczny XX wieku, w którym serwowano tylko najgorętsze kąski, a praca od kuchni nikogo nie interesowała. Jednak ciągle ewoluujemy i poszerzamy horyzonty, chcemy wiedzieć więcej i bardziej szczegółowo, i choć archetyp bohatera wciąż nas pociąga, potrafimy już dostrzegać wielkie kroki ludzi stojących w cieniu światła jupiterów padających na celebrytów swej dziedziny. Niegdyś niedostępne dzieje poczynań zakulisowych postaci stały się osiągalne i zrozumiałe, a przez to łatwiej przyswajalne i godne utożsamiania się. Mit superbohatera rozsypuje się w pył, następuje przesunięcie naszej świadomości i teraz już widzimy, że zamiast marzyć, trzeba celować z realnym zamiarem osiągnięcia zamierzonego planu.

James Donovan na nowo wznieca dreszczyk emocji związany z wprowadzaniem ludzkości w erę kosmosu i obietnicą zupełnie nowej, nieznanej nam jeszcze (acz z utęsknieniem wyczekiwanej) efektywnej możliwości podróży międzygwiezdnych. Teraz już pozostaje zapytać tylko kiedy, a nie czy w ogóle to zrobimy. Współtwórcy programów Gemini i Apollo, pracownicy NASA, obrazują ideę, że nawet z początku niemożliwe do obejścia problemy można rozkruszyć drążąc do sedna, nie bojąc się słabości i nie zważając na ewentualne porażki.

Nie umniejszając astronautom, mało tu wzniosłości na temat Armstronga, Buzza i Collinsa, a wertując kolejne kartki poruszamy się po zamglonym dymem tytoniowym pomieszczeniu kontroli lotów, przyglądamy się przedpotopowym brzęczącym maszynom wolniejszym od współczesnych smartfonów i uczestniczymy w burzy mózgów mającej rozwiązywać inżynieryjne niuanse robiące wrażenie jeszcze dziś. To fascynująca opowieść o pasjonatach, którzy poświęcili się ówcześnie uznawanej za wręcz niemożliwej brawurze o wzbiciu się ponad atmosferę ziemską i wypuszczeniu ludzkości na niebezpieczne wody przestrzeni pozaziemskiej. I dopiero później ta przygoda ewoluowała w plan lądowania na Srebrnym Globie – nie od razu Rzym zbudowano i nie od razu na Księżycu wylądowano.

Historia kontrolerów lotu, pilotów oblatywaczy, matematyków, fizyków i wszystkich którzy przyczynili się do załogowych i bezzałogowych lotów kosmicznych przypomniała mi jak ciężkie potrafią być pierwsze kroki, niezbędne dla sukcesu gigantycznego projektu. Jeśli nie potrafisz zrobić kroku przed siebie, w jaki sposób chcesz wspiąć się na ten wysoki szczyt, o którym zawsze marzyłeś?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s