
Niech żyje Kwisatz Haderach i Jego uświęcony kwizarat! Błogosławiony Szej-hulud i Woda Życia! Wiwat Arrakis i życiodajny melanż! Uklęknijcie narody przed jestestwem Muad’Diba, oto przed wami stąpa Mesjasz i Imperator Diuny, Głos Spoza Świata. Zanurzcie się w świetle jego nieskazitelności i otwórzcie serca swoje. Albowiem ten, który nosi w sobie zło nieczyste, urazę utajoną, w piach zostanie obrócony, a woda z krwi jego odzyskana zostanie na poczet ludu Jego. Niechaj nastanie dźwięk dudnika i Praszczur pustyni uczyni ziemię poddaną sobie i obróci wniwecz wrogów naszych. Radujcie się, gdyż oto nadszedł czas dżihadu. Bi-la kaifa, amen!
„Głęboko w ludzkiej podświadomości tkwi przemożna potrzeba logicznego, mającego sens wszechświata, ale rzeczywisty wszechświat jest zawsze o krok poza logiką.”*
Arrakis, popularnie zwana Diuną. Piaszczysta, niebezpieczna planeta, której niedobór wody doprowadził do jej ureligijnienia. Jedyna planeta, na której występuje pożądana w całej kosmicznej Gildii przyprawa, tak zwany melanż. A ten który kontroluje przyprawę, kontroluje wszechświat. Dwa zwaśnione rody, Harkonneni i Atrydzi, rozpoczynają ostateczną rozgrywkę o władzę nad Diuną – kamieniem węgielnym Imperium. Pośrodku politycznej zawieruchy, młody Paul Atryda musi odrzucić niewinność i młodzieńczość, by stać się światłem nadziei dla całego wszechświata. Pustynny lud Fremenów, przygotowywany od lat przez swoistą socjotechnikę religijnego dogmatyzmu Missionary Protectivy, narzuconej przez zakon Bene Gesserit, ujrzy w Paulu coś więcej niż rozpieszczonego szlachcica i wspomoże go w bojach.
Podążając krokami Paula Atrydy, niewzruszonego Usula, fremeńskiego Muad’Diba, zatopiłem się w odległym wspomnieniu dramatycznego herosa, skazanego na kasandryczny los bałwochwalczego zatracenia. Przesądzonego i… świadomego. Gdyż Paul, w kontrze do swoich literackich pobratymców, zdaje sobie sprawę z tego co go czeka, kierując się „Głosem Spoza Świata” – jasnowidztwem. Takim ostatecznym, nie znoszącym sprzeciwu ani litości. Każda próba odchylenia od ukazanej przyszłości spełza na niczym, każdy krok w tył jeszcze bardziej przybliża do kresu. Nieuchronność zdarzeń jest namacalna, opór bezcelowy. Przyszłość Mesjasza Diuny broczy w karmazynowej cieczy i huczy okrzykiem jego imienia na ustach fanatyków.
„Strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoła. Niechaj przejdzie po mnie i przeze mnie, a kiedy przejdzie, obrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. Jestem tylko ja.”
Diuna to tytaniczny amalgamat zagadnień poruszających geopolitykę, biologię, mesjanizm, religię, profetyzm, wolność narodową i moralność. To epicka opowieść o nieuchronności losu, akceptacji norm kulturowych i w ogóle wielka epopeja protagonisty ostatecznego, który stając na ścieżce zwycięstwa, zostawia za sobą pożogę trawiącą resztki jego jestestwa. Herbert rzucił swoich bohaterów w świat stworzony na miarę Tolkienowskiego Śródziemia, na Arrakis wszystko żyje i ma cel, przeszłość i przyszłość. To świat w świecie, „finta wewnątrz finty w fincie”, gdzie każde słowo ma znaczenie i swój udział w wielkiej rozgrywce o Wszystko.
Pełen jestem podziwu dla Herbertowej pracy i złożoności całego dzieła. Mnogość opisów, słowotwórstwa, czerpanie garściami z filozofii wschodniej i ubarwianie świata przedstawionego wizją nie z tej ziemi zapiera dech w piersiach i wprawia w literacką ekstazę, stwarzając okazję do czerpania błogostanu z każdego zdania. O Diunie nie da się tak po prostu pisać. Aby poznać prawdziwą Diunę, trzeba dać się porwać piaszczystym kurzawom coriolisa, zobaczyć własnymi oczami majestatyczność Czerwia Pustyni, przetrawić odurzający melanż, odczuć brak wody i dyskomfort fremeńskiego filtraka odzyskującego wodę z ciała, spojrzeć w zasłonięte błękitem w błękicie oczy uciśnionych Fremenów, poddać się i przetrwać jadowitą próbę gom dżabbar, zasmakować się w aksjomatach Bene Gesserit i zensunncikiej, chłodnej kalkulacji ludzkich komputerów – mentatów. Trzeba stać się Diuną i płynąć jej piaskiem.
„Zastanówcie się głęboko nad aforyzmem Bene Gesserit, a może zrozumiecie: <<Każda przebyta do końca droga prowadzi dokładnie donikąd. Wejdź na górę tylko tyle, by sprawdzić, że jest górą. Nie zobaczysz góry z jej szczytu>>.”
Diuna to skarbnica wiedzy, smaku literackiego, monumentalnego tła fabularnego, awangardowych postaci i fascynujących scen malowanych piórem wybornego autora. To bez wątpienia kanon literatury pięknej i fantastyczno-naukowej, ponadczasowe dzieło sztuki dla wszystkich pokoleń, poruszające tematy wciąż nurtujące nasze społeczeństwo, a przesłanie anty-mesjańskie i proekologiczne zachęca do konfrontacji z własnym światopoglądem.
Może i Ty w końcu ruszysz przed siebie krokiem Muad’Diba, uknujesz spisek z despotycznym baronem Harkonnenem, staniesz u boku walecznego Księcia Leto, zapłaczesz nad losem lady Jessiki, zwiedzisz fremeńską sicz Tabr z lojalnym Stilgarem, przemierzysz ergi z zuchwałą Chani, zaśpiewasz kaladańskie pieśni z rubasznym Gurneyem i na nowo odkryjesz sekret Diuny?
„Czy walczysz z marami?
Czy wojujesz z cieniami?
Czy poruszasz się jak we śnie?
Czas dobiegł końca.
Życie ci skradli.
Wszystkoś zmarnotrawił.
Twój obłęd cię zabił.”
*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Franka Herberta, Diuna. Przeł. Marek Marszał. Wyd. Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2010.