
A któż powiedział, że groza musi być demoniczna? Gdzie napisane jest, że horror zobowiązuje do przybierania formy krwiożerczej bestii rodem ze studia Hammer? Prawdziwą esencję makabry można przyoblec w samotny kasztan lub srebrne światło księżyca odbijającego się na spokojnej tafli jeziora. Szczere przekleństwo może czaić się w głęboko ukrytych pragnieniach, tłumionych animozjach rodzinnych czy tragedii historycznej. Mort Castle doskonale zna te miejsca i patrzy tam, gdzie nikt świadomie nie ma siły ani ochoty podążać. I robi to z wyczuciem i wdziękiem godnym prawdziwej literatury pięknej.
Piękny i porywający jest świat namalowany piórem Morta. Nie w sposób oczywisty i bynajmniej w tradycyjnym znaczeniu klasycznego piękna – jego kunszt polega na uświadamianiu rzeczy ukrytych w nurcie brudnej podświadomości, niebudzących obrzydzenia, ale wręcz empatię; smutek i wzruszenie. Mort pisze o nas samych, o ludziach dotkniętych zarazą życia. O tym jak to jest być i walczyć w samotności z całym światem i zakrzywionym odbiciem niespełnionych prawd. Jego potoczysty język przenika swoją subtelnością i dojrzałością, szumi szeptem zapomnianych marzeń. Bez potrzeby jarmarcznych sztuczek i pokracznych widm.
Trzydzieści opowiadań, trzydzieści rozważań na temat mrocznej strony umysłu. Przemykają po krainie jazzu, ludobójstwie w Auschwitz, pragnieniach Marylin Monroe, trudnej relacji ojca z synem i wielu innych. Poruszają i zachwycają, niekiedy wprawiają w osłupienie, a wręcz podziw dla konceptu artystycznego. I choć niektóre treści (zwłaszcza te powiązane z jazzem) faktycznie wymagają od czytelnika specjalistycznej wiedzy i mogą wydawać się, co oczywista, niezrozumiałe, tak na liście znajdują się takie, które staną się wysmakowaną ucztą prozatorską dla czytelników z otwartym umysłem, gotowych na chwile refleksji i odszukania tragizmu w świecie stłamszonych pasji i niewypowiedzianych marzeń. Dla mnie taką gratką okazało się opowiadanie Inne zalety o pewnym właścicielu małego sklepiku w nędznej dzielnicy. Zawarta w niej puenta jest dla mnie utkaną z krwi, kości i marzeń rzeczywistą grozą.
Nowy księżyc na wodzie to oczarowująca twórczość sama w sobie, a nieoczywista groza przeplatającą się z trudem istnienia łączy się w nieprzeciętną i ponadczasową próbę zrozumienia nas samych, do której można bezustannie wracać i zapatrywać się w głąb własnej duszy. I doprowadzić do dialogu z tym czymś, co czai się pod podszewką fałszywych uśmiechów, utartych konwenansów i banalnej codzienności. W tej rozmowie można odkryć absolutny koszmar.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękujemy wydawnictwu Videograf.